Witaj! nazywam się
Małgorzata Fabricius
Chcę ci powiedzieć, że fajnie jest czuć w sobie spokój. Moje życie nie stało się przez to nudne.
Mój wewnętrzny spokój pomaga mi przede wszystkim w trudnych czy kryzysowych momentach.
Dzięki temu jest mi dużo łatwiej zaufać, że wszystko jest OK, że życie życzy mi dobrze.
Dlaczego akurat wewnętrzny spokój?
Myślę, że spokój był już od zawsze we mnie, ale moja uwaga była skierowana na zewnątrz – czyli cały czas jakiś taki rodzaj roller coaster. Dopiero kiedy nagle zmarł mój syn, nie miałam wyboru, musiałam się zatrzymać i skierować całą moją uwagę do środka.
Po prostu, żeby przeżyć.
Bycie w ciszy było najlepszą medycyną
Śmierć syna była najbardziej bolesnym momentem w moim życiu. Ale też najbardziej świętym. Bo w tym samym czasie doświadczyłam dwóch kompletnie różnych stanów – pustki, którą czułam nawet ciałem i wewnętrznego spokoju. Ten spokój przyszedł, bo jakby na pożegnanie, zobaczyłam malutkie światełko, które opuszcza jego ciało. Dzięki temu powstało we mnie uczucie, że nawet jak ciało odeszło, to jego energia jest ciągle wokół mnie.
Z perspektywy czasu porównałabym mój stan sprzed laty do rozbujanego wahadła – raz była panika i strach, że ten ból się nigdy nie skończy, a później znowu nadzieja, że to minie, że to tylko chwilowe.
Ale dzięki tym wahaniom zrozumiałam, że jeśli we mnie powstają te wszystkie myśli i emocje, to ja sama mogę je też zmienić.
Bycie w ciszy było dla mnie najlepszą medycyną. Pojechałam na Vipassanę, odkryłam dla siebie non-duality, zaczęłam jeździć na satsangi i odosobnienia. Tam mogłam przekierować moją uwagę do środka. No i byłam też wśród ludzi, którzy podobnie odbierali świat, jak ja. Na początku dawało mi to ukojenie, później siłę i pomogło zaakceptować stratę.
Jak krok po kroku odkrywałam siebie
Śmierć kompletnie przewartościowała moje życie. Wiedziałam, co straciłam, ale nie miałam bladego pojęcia, kim jestem teraz i co ja w ogóle chcę robić dalej w życiu.
Odkrywanie siebie, puszczanie starych wzorców, przekonań czy emocji było orką. Ale im więcej się spotykałam z własnym cieniem, tym więcej doznawałam ulgi.
Kiedyś przyszło do mnie w medytacji takie zdanie: „JESTEŚ JUŻ TYM, KIM CHCIAŁABYŚ BYĆ”.
Czyli to czego szukam, już jest. I zawsze było. Nie na zewnątrz, tylko w środku. Mogę to nazwać sercem, duszą, spokojem czy tym białym światełkiem. Każdy z nas to ma, tylko często jest to przykryte pod stertą myśli – coś muszę, powinnam albo wypada.
Z perspektywy czasu powiedziałabym, że strata była drugą szansą od życia. Bo bez mojego doświadczenia, nie stałabym się tym, kim jestem teraz.
Stworzyłam SensoMentoring
Metoda, która uwalnia cię od cierpię i jednocześnie popycha w kierunku życia.
Wierzę, że wszystko wydarza się po coś, że ma jakiś sens i że zrozumienie tego, jest kluczem do naszego uzdrowienia.
Odkrywając sens twojej życiowej historii, blokad czy przekonań, zabierasz cierpieniu energię.
U MNIE TA DROGA SIĘ SPRAWDZIŁA.
I to jest właśnie ta druga szansa od życia, o której już wspominałam. Tak żyć, żeby mieć wrażenie, że nic nie poszło na marne. A to co zostało, wykorzystać na maksa.
Moja zawodowa ścieżka
Zaczęłam od zdrowego odżywiania. W 2005 zdałam państwowy egzamin na terapeutę medycyny naturalnej w Berlinie (Heilpraktiker). Za chwilę pojawiła się homeopatia klasyczna, którą praktykowałam przez 10 lat. Po drodze doszły ustawienia rodzin, hipnoterapia i praca z energią. Tak pracowałam do listopada 2015 roku.
Po śmierci syna zamknęłam na parę lat gabinet. W tym czasie też zdecydowałam, że nie będę więcej praktykować homeopatii. Poczułam, że pragnę być przewodnikiem, a nie terapeutą.
Po przerwie zrobiłam kurs i uzyskałam certyfikat coacha rezyliencji (siły wewnętrznej) i powoli zaczęło się u mnie krystalizować, co chcę światu zaoferować.
Najpierw powstała nazwa strony – kochamCOmam. Odzwierciedla ona moją filozofię życiową i widzenie świata. Ale ta nazwa nie odnosi się do materii. To akceptacja, spokój i zaufanie. To skupienie się na tu i teraz.
Następnym krokiem był SensoMentoring. Jest to metoda dochodzenia do źródła cierpienia i zrozumienie jego sensu. Dla mnie jest to klucz do uzdrowienia traumatycznego wydarzenia i odkrycia wewnętrznego spokoju. Na sesjach 1:1 proponuję ci – zanurkować głęboko do swoich korzeni i spotkać się ze swoim cieniem. Żeby zrozumieć – skąd ten lęk, ten smutek czy rozczarowanie. I zdecydować, że chcesz inaczej.
Co mówi o mnie test Gallupa
Wynik tego testu mnie bardzo ucieszył, bo potwierdził, że praca z ludzi jest tym, w czym mogę się najbardziej spełnić.
- empatia
- aktywator
- elastyczność
- bliskość
- indywidualizacja
Potrafię intuicyjnie patrzeć na świat oczyma innych ludzi i podzielać ich punkt widzenia. Empatia pozwala mi odczuwać emocje moich klientów, jakby były moimi.
5 faktów o mnie
- 1. 15 lat byłam mamą cudownego syna.
- 2. Od ponad 20 lat jestem w szczęśliwym związku. I mam nadzieję, że tak zostanie.
- 3. Od ponad 30 lat mieszkam w Berlinie. ale urodziłam się w Malborku.
- 4. Ale jestem prawdziwa prawdziwą kosmopolitką - mój test DNA mi zdradził, że moi przodkowie pochodzą z różnych stron świata. Mam w sobie nie tylko geny słowiańskie, ale też afrykańskie i prawdziwych wikingów.
- 5. Kocham dobrą kuchnie. Jedzenie mnie w ogóle fascynuje. Dużo na sobie wypróbowałam – byłam weganką, wegetarianką, był czas na mięso. Teraz nie jem glutenu. I na ten moment czuję się świetnie.